
Taras Nykołyszyn fot/archiwum własne
Taras, Twoim pierwszym polskim klubem był grający w okręgówce Sokół Sieniawa, gdzie występowałeś w rundzie wiosennej sezonu 2010/2011. Jak trafiłeś do naszego kraju i jakie były Twoje pierwsze wrażenia?
TN: Pierwszy raz
trafiłem do Polski w 2009 roku do Orła Kolno. Ja i jeszcze jeden
piłkarz z Ukrainy zostaliśmy zaproszeni przez polskiego menedżera
na testy. Zagraliśmy jeszcze sparing w Jagiellonii Białystok, by z
drużyną Orła wyjechać na dwutygodniowe zgrupowanie do Włoch.
Niestety tam złapałem kontuzję zerwania więzadła prawego kolana
i wróciłem na Ukrainę...
W 2010 roku w zimie
przechodziłem testy w Polonii Przemyśl. Tam zawsze grało dużo
piłkarzy z Ukrainy. Graliśmy sparing z Sokołem Sieniawa i po meczu
dostałem od działaczy propozycję gry właśnie w Sokole. Chcieli
awansować do IV ligi i szukali wzmocnień. Początkowo nie byłem
przekonany do gry w okręgówce, ale kierownictwo Sokoła
przedstawiło mi bardzo dobre jak na V ligę warunki i tak zostałem
ich piłkarzem. W Sieniawie była dobra drużyna. Chłopaki mi
pomagali, bo byłem jedynym obcokrajowcem w zespole. Szybko nauczyłem
się języka polskiego.
Ostatecznie nie
zdołaliśmy awansować do IV ligi. Nadarzyła się okazja i
pojechałem na sparing do Stali Mielec. Wtedy to była III liga. Stal
chciała mnie zatrzymać, ale transfer został zablokowany...
Potem trenowałem z
IV - ligową Pogonią Leżajsk, gdzie trenerem był Jarosław Zając.
Byłem już dogadany z klubem, jednak kiedy przyszło podpisywać
kontrakt, prezes oznajmił, że Pogoni nie stać na utrzymanie 3
Ukraińców. Mnie akurat kończyła się wiza na pobyt w Polsce i za
późno było na poszukiwanie nowego pracodawcy. Musiałem wracać na
Ukrainę.
Przez pół roku
występowałeś w klubie z okręgu krośnieńskiego – Cosmosie
Nowotaniec.
Jak wspominasz grę
w Nowotańcu?
TN: Po roku na
Ukrainie znalazłem się w Cosmosie Nowotaniec. Grali tam koledzy z
mojego miasta i mnie zaprosili. Cosmos bronił się przed spadkiem z
IV ligi, więc zostałem pomóc drużynie. Ten okres wspominam
dobrze, wszystko było w porządku. Mieszkałem wtedy w Sanoku.

fot./archiwum własne
Po roku spędzonym w
Polsce wróciłeś na Ukrainę, by bronić barw FK Mikołajów.
Wiosną ubiegłego sezonu zostałeś piłkarzem III – ligowego LZSu
Piotrkówka. Co skłoniło Cię do powrotu do Polski?
TN: Po sezonie i
utrzymaniu się w lidze, podziękowano nam za grę w Cosmosie i
wróciliśmy na Ukrainę. Tam zadzwonił do mnie trener FK Mikołajów.
W Mikołajowie grałem półtora roku. Mieliśmy bardzo dobrą
drużynę i dobrego trenera. Zajęliśmy 2 miejsce w Obwodzie
Lwowskim, ale ja chciałem grać wyżej i zacząłem szukać
kontaktów, aby wrócić do Polski. Jeden menedżer zaproponował
wyjazd do Piotrkówki, więc skorzystałem z propozycji. Zawsze było
tak, że do Polski przyjeżdżałem w zimie na drugą rundę
rozgrywek.
W Piotrkówce gra
wielu obcokrajowców. Jak dogadujecie się między sobą?
TN: Tak, w
Piotrkówce gra wielu obcokrajowców z Brazylii, Zimbabwe, Nigerii.
Byli dwaj Portugalczycy, ale bardzo słabi (śmiech). Tu wszyscy
komunikują się po angielsku. Trenerem był Jean Paulista. Paulista
to najlepszy trener pod jakiego wodzą przyszło mi pracować. Bardzo
podobała mi się jego metodyka treningowa, byłem bardzo zadowolony.
Niestety nie zdołaliśmy się utrzymać w III lidze. Popełnialiśmy
dużo błędów, brakowało też szczęścia. Dużo meczy
przegraliśmy 0:1...
Jakiemu klubowi
kibicujesz?
TN: Żadnemu klubowi
tak do końca nie kibicuję. Podoba mi się styl jaki prezentują
drużyny prowadzone przez Pepa Guardiolę. Lubię oglądać angielską ligę, szczególnie mecze Liverpool'u.
Kto jest Twoim
piłkarskim idolem?
TN: Nie mam
ulubionego piłkarza. No, może Gerrard z Liverpool'u. On gra na
mojej pozycji.
A jakie jest Twoje
piłkarskie marzenie?
TN: Chcę grać
wyżej i wyżej, dopóki nie zagram w Lidze Mistrzów!
Dziękuję za
rozmowę i życzę powodzenia!
TN: Ok, dzięki i
powodzenia.
Dariusz Kmiecik
Dariusz Kmiecik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz