poniedziałek, 23 lipca 2018

Ekstraklasa No. 1

"Ale to już było i nie wróci więcej..." śpiewa Maryla Rodowicz. Nie prawda! Ona wróciła! W obdartych szatach, kulawa, garbata, rozczochrana, ale z utęsknieniem wyczekiwana, nasza kochana - Ekstraklasa.


Pierwsze śliwki - robaczywki

Lubię to kojarzone przede wszystkim z piłką przysłowie. Jest bardzo uniwersalne zwłaszcza w przełożeniu na Ekstraklasę. Co sezon mamy na początek robaczywki. Tyle że z dalszymi zbiorami wcale nie musi być lepiej. Oczywiście nie każdy mecz był aż tak tragicznie słaby, ale oceniając kolejkę jako całość, nie można nie odnieść wrażenia, że przeżywamy - po raz kolejny zresztą - deja vu. 

Gdzie doszukiwać się wciąż wakacyjnej formy polskich drużyn? Przecież trenerzy od dawna znali czas, jaki będą mieli do optymalnego przygotowania swoich podopiecznych. Czemu tego nie zrobili, nie mam pojęcia. W każdej lidze, nie tylko w Ekstraklasie pierwsze kolejki to znak zapytania, ale wyobrażacie sobie włączyć pierwszy mecz dajmy na to Bayernu w Bundeslidze, ba Bayernu... Freiburga (!) i oglądać go grającego taki badziew, jaki zafundowały nam w ostatnich dniach kluby Ekstraklasy? Ja jakoś tego sobie wyobrazić nie mogę.

Klątwa Europy

Pięknie europie przedstawiły się polskie kluby. Osobiście co sezon nie chcę się nastawiać na żadne sukcesy polskich ekip żeby się znów nie rozczarować, jednak ciągle łapię się na tym, że się rozczarowuję. Mistrz Polski w mało przekonującym stylu awansował do kolejnej rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów. Lech i Górnik kompletnie rozczarowały w Lidze Europy, w bólach przechodząc dalej z przeciwnikami, których powinni zlać grając rezerwami. Nic tak nie unaocznia nam - naiwnym kibicom polskiej piłki klubowej - poziomu Ekstraklasy jak europejskie puchary. Nasi przedstawiciele są dramatycznie słabi. Nie wygrać z drużyną, która ma budżet kilkukrotnie niższy, której zawodnicy to półamatorzy, którzy o warunkach piłkarskich panujących w Polsce mogą tylko marzyć to wstyd. Taki wstyd przyniósł nam już Lech, który przegrał z ormiańską drużyną, której nazwy nie potrafię wymówić, no i Górnik, remisując z jedną mołdawskich potęg.

Jak mamy grać dobrze w Europie, jak w rodzimej Ekstraklasie nasz towar eksportowy prezentuje się tragicznie. Myślcie co chcecie, ale Legii porażka u siebie z Zagłębiem po prostu przydarzyć się nie może niezależnie czy jest początek, środek, czy koniec sezonu! Aspirująca Jagiellonia też nie może rozdawać punktów na lewo i prawo, chcąc, aby traktować ją poważnie nie tylko na krajowym podwórku.
Remis grającego w mega młodym składzie Górnika Zabrze z kielecką Koroną, odebrać można w dwojaki sposób. Albo jako dobry wynik polskiej młodzieży, albo jako rozczarowanie sprawione przez reprezentanta naszego kraju na arenie międzynarodowej...
Z podniesionym czołem jedynie Lech Poznań, który chyba najbardziej w ubiegłotygodniowych meczach rozczarował, a mimo to zdołał wywieźć komplet punktów z gorącego płockiego terenu.

Co dalej?

Jak to co? Psy szczekają, karawana idzie dalej... Polskie kluby odpadną z pucharów, w całym sezonie w Ekstraklasie trafi się może z 10 ciekawych spotkań, a my będziemy emocjonować się najpierw walką o ósemkę, potem o majstra. Nie mamy innego wyjścia. Taki już nasz los. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz